Noc na Saharze - relacja z trzydniowej wycieczki do Merzougi
czwartek, kwietnia 26, 2018Wsiadłam na grzbiet wielbłąda i po 1,5h jazdy po piaszczystych wydmach dotarłam do obozu na środku Sahary, gdzie siedziałam w nocy z Berberami przy ognisku i spałam w ich obozie. A potem o 5 rano, kiedy niebo zaczęło przybierać fioletowo-pomarańczowe barwy znowu na wielbłądzie wróciłam do cywilizacji. Było to jedno z ciekawszych doświadczeń w życiu, które trooooochę zepsuł fakt, że wybraliśmy się na wycieczkę zorganizowaną przez biuro podróży. Zapraszam Was dzisiaj na relację i małą recenzję!
Z hostelu o 8 odbiera nas kierowca, pakuje do busa, potem zawozi do innego busa i znowu każe nam się przesiąść. To gdzie my to jedziemy? Czy to dobry bus? Nikt nic nie wie, ktoś coś krzyczy, ale dobra - ruszamy. Koniec końców trafiliśmy do odpowiedniego pojazdu i wyruszyliśmy w trasę wraz z kilkunastoma innymi osobami, z którymi mieliśmy spędzić najbliższe trzy dni - trójką Amerykanów, dwoma Kanadyjkami, kilkoma Niemcami i mamą z dziesięcioletnim chłopcem z Polski.
Kierunek - Sahara!
Merzouga, czyli miejscowość do której jechaliśmy znajduje się 560 km od Marrakeszu, który był naszą bazą wypadową podczas wyprawy do Maroka. Zaraz po wyjeździe z miasto stopniowo zaczynamy wjeżdżać wzwyż. Śnieg w Afryce? No pewnie! Jesteśmy w Górach Atlas - to tutaj wjeżdżamy na wysokość 4 tys. m n.p.m., co nieźle dało popalić moim... uszom. W pewnym momencie nie słyszałam praktycznie nic. Dodatkowo, ilość zakrętów i sposób jazdy kierowcy-kamikadze odbiła się natomiast na innych współtowarzyszach podróży - chyba połowa busa była na skraju rewolucji żołądkowej.
Pierwszy właściwy przystanek - Ait Ben Haddou. Tutaj odbiera nas berberski przewodnik i wprowadza do kasby, w której kiedyś kręcono Gladiatora i Grę o Tron. Przechadzamy się wąskimi uliczkami i pniemy się w górę, gdzie czekają nas takie widoki:


Wioska Tinghir to pierwszy przystanek drugiego dnia wycieczki. Przez pola uprawne, płytkie rzeczki, między osiołkami i mieszkańcami wioski...

...docieramy do lokalnej wytwórni dywanów. Myślałam, że nie wypuszczą nas stamtąd dopóki czegoś nie kupimy, ale o dziwo udało mi się wyjść bez żadnego pochopnego zakupu. Brawo ja!
Poczęstowano nas miętową herbatką, zapewniono że kupować nic nie musimy ALE BĘDZIE MIŁO jeśli ich wesprzemy, posłuchaliśmy opowieści o wytwarzaniu dywanów, a potem znowu usłyszeliśmy, że kupować naprawdę nie musimy u nich absolutnie nic. Koniec końców kilka osób zdecydowało się jednak na zakup, bo cóż tu dużo mówić - dywany były naprawdę przepiękne i faktycznie tańsze od tych w Marrakeszu.
Swoją drogą, wiecie że średniej wielkości dywan warty 90 euro robi się 2 miesiące? 370 złotych za dwa miesiące pracy!


A teraz czas na najważniejszy punkt programu! Dojeżdżamy do Merzougi.
Wielbłądem przez Saharę
Prawdę mówiąc, gdy wsiadłam na grzbiet jednego z wielbłądów to nie do końca wiedziałam co się dzieje. W połowie byłam pełna strachu o to, żeby po prostu nie spaść, bo moje zaufanie do owych zwierząt oscylowało w okolicach zera. Delikatna panika okazała się być jednak całkowicie uzasadniona - najpierw jeden wielbłąd postanowił zrzucić z siebie chłopaka ze Stanów, co też zainspirowało jego wielbłądziego kolegę, który pozbył się balastu w postaci jednej Kanadyjki.Druga połowa mnie była raczej ciężko... zszokowana. Naprawdę rok temu nie pomyślałabym, że będę takie dziwne rzeczy w życiu robić. Byłam na tej słynnej Saharze, do cholery! Widywałam to tylko w filmach, a tu proszę...
Byłam sobie ja.
Bezkresna pustynia.
Wielbłąd.
I ten niesamowity smród nieznanego pochodzenia. Przez bite 1,5h zastanwiałam się, czy czy to odór z tylnych części wielbłąda-żartownisia przede mną, czy to dromader za mną postanowił uraczyć mnie próbką swojego nieświeżego oddechu. Cóż, zagadki nie rozwiązałam do dziś.
Po 1,5h jazdy po piaszczystych wydmach dojechaliśmy w końcu do naszego obozu, w którym mieliśmy spędzić noc. Najpierw podano tadżiny na kolację, a potem usiedliśmy wszyscy przy ognisku słuchając berberskiej muzyki na żywo, po czym poszliśmy spać. Ale tam wymarzłam! Nie łudźcie się - Sahara zimą to całkiem chłodne miejsce. Aż tu nagle o 5:30 rano rozległ się ryk jednego z pracowników obozu, który obudził nas na wschód Słońca.
Wschód Słońca na Saharze był jednym z najpiękniejszych w życiu! Słońce przybrało kolor pastelowego fioletu, który przeradzał się w odcienie różu i pomarańczy. Moja reakcja, gdy nagle to zobaczyłam mówi chyba wszystko. :)
Kolor nieba w połączeniu z pustynnym piaskiem robił tak niesamowite wrażenie, że chciało się po prostu usiąść na jednej z wydm i cieszyć się momentem. Organizatorzy wycieczki byli jednak innego zdania - w trakcie wschodu Słońca wygonili nas na śniadanie. A rozkaz ten absolutnie nie podlegał dyskusji. Cóż -
A po śniadaniu w tył zwrot i... kierunek Marrakesz!
Papa Saharo!
Czy warto jechać na zorganizowaną wycieczkę?
To, że noc na Saharze warto spędzić nie ulega chyba wątpliwości. Ja jestem jednak pewna, że wolałabym jednak zorganizować takiego roadtripa na własną rękę - bez pośpiechu, bez idiotycznych cen w restauracjach i w poczuciu wielkiej niezależności zatrzymując się tam, gdzie chcę. Niestety - opcja ta jest dużo droższa i kosztu tygodniowego wyjazdu do Afryki nie zamknęłabym już w niespełna 850 złotych (pełen kosztorys z planem wyjazdu >>tutaj).Nie mniej jednak, jeśli pieniądze nie są dla Was problemem - jedźcie na Saharę na własną rękę!
ZALETY
|
WADY
|
+ cena!!! (300 zł za trzydniową wycieczkę: przejazd 1000 km, 2 noclegi - na pustyni i w hotelu, 2 obiadokolacje i śniadania, przewodnicy i cudowne widoki) |
|
+ brak potrzeby organizowania czegokolwiek - wsiadasz w busa i jedziesz na Saharę | - podczas wschodu Słońca na pustyni kazali nam iść na śniadanie, przez co ominęliśmy najlepszy moment na zdjęcia lub zwyczajne posiedzenie w ciszy |
+ możliwość poznania ludzi - świetna opcja dla podróżujących solo | - nasz kierowca jeździł tak, jakby miał conajmniej 9 żyć - wyprzedzanie na zakręcie w górach w tempie 100 km/h to norma |
+ przewodnik po Ait Ben Haddou i twierdzy Warzazat | - namioty w obozie po prostu śmierdziały - kotami tak dokładnie :D ale tego nie ominiecie :D |
- dodatkowo trzeba zapłacić za wstęp do kasby (nie rozumiem, czemu nie zostało to po prostu wliczone w cenę) |
Plan wycieczki
Ja zdecydowałam się na opcję trzydniowego wyjazdu do Merzougi, ale w ofercie praktycznie każde biuro ma dwudniową wycieczkę na pustynię - tym razem tą zlokalizowaną w Zagorze.
Dzień 1
|
Dzień 2
|
Dzień 3
|
|
|
|
Dodatkowe koszta:
| Dodatkowe koszta:
| Dodatkowe koszta:
|
Informacje praktyczne
- Wycieczki nie rezerwujcie przez Internet, bo ceny są tam po prostu wyższe. Na miejscu będziecie mogli ponegocjować cenę, a z zabookowaniem wycieczki nie ma problemu nawet wieczór przed.
- Na początku zaproponują Wam 80 euro za osobę, ale powinno się udać zbić cenę do 65-70 euro. Nam udało się dobić do 72 euro za osobę za trzydniowy wyjazd.
- Temperatura na pustyni? Ja byłam na Saharze w drugiej połowie lutego i było tam całkiem zimno. Także przygotujcie ciepłe ubrania, bo w namiotach do przykrycia dostaniecie tylko koce.
- Nie kupujcie chust ochronnych na pustynię podczas wycieczki - są one 2-4 razy droższe niż w Marrakeszu, więc w miarę możliwości zaopatrzcie się w nie już w mieście.
29 komentarze
wow, wyprawa marzeń
OdpowiedzUsuńPrzearaża mnie ten styl jazdy kierowcy - zazwyczaj nie miewam rewolujci żołądkowych, ale pewnie modliłabym się, żeby nie wypaść z zakrętu xD Przepiękne zdjęcia i koszt niewielki, więc mam nadzieję, że kiedyś uda mi się na taką wyprawę jechać!
OdpowiedzUsuńByłam w Maroku na własną rękę i było super. Spotkałam naprawdę fantastycznych ludzi. Niestety jednak na Saharę nie dotarłam. Także po cichutku zazdroszczę
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i fajna relacja. Teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie dotarłam na pustynię będąc w Maroku.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia i bardzo ciekawa relacja, chciałoby się tam być
OdpowiedzUsuńNiesamowita wycieczka <3.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi :-)
Niesamowite zdjęcia i przygody, tych wspomnien nikt Ci nie zabierze :)
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie wole zimniejsze kraje. Moje marzenie to podroz do Skandynawii, a dokładniej Szwecji. Spedzilas cudowne cheile, co zreszta widac chocby po zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Przydatny, ciekawy, zabawnie napisany no i te przepiękne zdjęcia. Kawał dobrej roboty ❤ Bardzo miło się czytało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo miejsce jest tak piękne, że mam ochotę jeszcze dziś spakować plecak :) Zdjęcia po prostu przecudne!
OdpowiedzUsuńdzięki za wpis. ale woooooooooow foty
OdpowiedzUsuńWOW! Zdecydowanie wycieczka inna niż wszystkie :)
OdpowiedzUsuńWow, cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka. Może też kiedyś pojadę w takie miejsce :-D
OdpowiedzUsuńja to bym chciała z tobą podróżować bo kocham zwiedzać i odkrywać ale się boję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę cudownego weekendu :)
ANRU,
Świetna wycieczka !! :) Super zdjęcia
OdpowiedzUsuńWuaaa fantastyczne przeżycia ! <3
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała mieć taką wycieczkę :) chyba wrócę do Maroka szybciej niż myślę :)
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa, nigdy nie wychyliłam nosa za Europę, a i w niej niewiele widziałam. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Afrykę Północną, planuję się wybrać do Maroko, ale na razie byłam dużo razy w Tunezji. Mam zamiar też pojechać na Saharę, masz rację że z biurem jest to wygodniejsze ale też chyba bezpieczniejsze jeśli chodzi o Afrykę, także z jednej strony dobrze zrobiliście. Znam ten ból jak pilot przegania wycieczkę i omijasz najlepsze momenty dnia... Także mimo wszystko chyba jednak starać się podróżować samemu, chociażby dla zdjęć, wschodów i zachodów słońca!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia i super rozpisałaś ten program, oraz plusy i minusy ;)
Super wyprawa i wspaniała fotorelacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:))
xxBasia
Zazdro , ale torszke bałabym sie 😁
OdpowiedzUsuńhttp://mrsmysterious00.blogspot.com
Zazdrość milion! też tam chcę!:)
OdpowiedzUsuńKilka lat temu byłam w Maroku i z powodu braku czasu podczas wyjazdu nie zdecydowaliśmy się na trzydniową wycieczkę na pustynię. Skusiliśmy się tylko na jednodniowy przejazd do Ait-Ben-Haddou. Zorganizowane wycieczki nie są w moim typie, dlatego też cierpiałam z powodu ograniczonej wolności, ale przejazd przez góry Atlas i odwiedzenie tej osady zrekompensowały ból wycieczki grupowej. Następnym razem na pewno będę chciała wybrać się na Saharę na dłużej i na pewno sama.
OdpowiedzUsuńSuper relacja i piękne zdjęcia :) My wybieramy się do Maroko w pierwszej połowie marca. Co polecasz zrobić z walizkami na czas wycieczki - zostawić w hotelu w Marrakeszu, czy organizatorzy wycieczki je gdzieś zabierają? :D
OdpowiedzUsuńMy zostawiliśmy bagaże w busie, jechały z nami cały czas - podobnie chyba robiła reszta naszych towarzyszy :)
UsuńHa! Przezylam to samo w pazdzierniku 2017roku. Jakbym czytala o sobie. Kropka w kropke podobna historia.
OdpowiedzUsuńRowniez jestem za wlasnorecznym organizowaniem tripow. Wycieczke na Sahare udalo mi sie kupic w Marrakesz za 59 euro za osobe. Marokanczycy sa wspaniali ;D
Hello !! Your Welcome to Desert Morocco
OdpowiedzUsuńGreat and nice pictures i’m very happy to hear that you spend a nice time in the desert of Morocco :)
Planning a trip to Morocco and stuck for things to do? Let Camel Trip Morocco guide you round one of the world’s most vibrant cities ,Camel Trip Morocco is a Morocco travel company run by local berberes and specialised in desert activities ( Camel Treks & Sahara Desert Tours ) .
WhatsApp & Phone :
+212671581826
+21250536151
https://www.facebook.com/Cameltripmorocco/
Email: cameltripmorocco@gmail.com
WWW.CAMELTRIPMOROCCO.COM