W zeszłym tygodniu pokazywałam Wam jak zorganizować tygodniowy wyjazd do Maroka za 850 złotych, więc dzisiaj czas na pierwszą afrykańską relację. Zabieram Was na spacer po bardzo osobliwym Marrakeszu! Głośny, chaotyczny, tani, bardzo specyficznie zorganizowany, ale też na swój sposób urzekający - co warto zrobić w najpopularniejszym mieście Maroka?
Na Jemaa El-Fna
Cały Marrakesz kręci się wokół pewnego dzikiego miejsca. Takiego niby-rynku, który w nocy staje się wielką jadalnią i centrum handlowym, gdzie atmosfery dodają wszechobecne kakofoniczne dźwięki wygrywane przez lokalnych artystów. Obok ciebie ktoś zaklina fletem kobrę, a dwa metry dalej inny gość zaklina inną kobrę w kompletnie inny sposób. Wszystko to w połączeniu z koncertem dwóch ulicznych zespołów daje całkiem absurdalny miks.
W międzyczasie trwa uliczny turniej łapania butelek coli na wędkę...
... henna-artystki łapią cię za ręce, żeby narysować najs flałer as prezent dżast for ju, a nawoływacze z ulicznych restauracji co 2 metry wciskają swoje menu prosto w twarz. Witamy na Jemaa El-Fna!

- Where are you from? - pyta jeden z restauracyjnych nawoływaczy.
- Poland. We’re not hungry, thanks!
- Oh, Poland! Come here! Sraczka za darmo! Sraczka za darmo!
No i oczywiście, że poszliśmy tam coś zjeść. Nawet przeżyliśmy. Jelita też.
1: Jedz zupę za 1 zł i omlety za 2 złote
Jemaa El-Fna to prawdziwy raj taniego jedzenia. Codziennie próbowałam nowych dań, lecz tradycją stała się wieczorna zupka za złotówkę (3 MAD), czyli słynna marokańska harira. Smakowała jak niedoprawiona pomidorówka z dodatkiem jakiegoś makaronu i ciecierzycy, do której za 1 dirhama (30 groszy) można było wziąć sobie jajko. Do tego codziennie do brzucha trafiał jeszcze tadżin (po prawej), naprzemiennie z kuskusem (po lewej).
Hitem był też Pan od Bułek z Omletem wysmarowanych ziemniakiem z cebulą. Za porcję, której nie byłam w stanie sama zjeść płaciło się 5 dirhamów, czyli jakieś 2 złote!!! Dodatkowo do kanapki dostawaliśmy miętową herbatkę i ziemniaka w mundurku z przyprawami w ramach przystawki, a Pan od Bułek z Omletem z gracją rozkładał przed nami plastikowy chwiejący się stolik, aby uprzyjemnić konsumpcję tego wykwintnego dania za dwa złocisze polskie. Czysta elegancja.
10 MAD = 3,60 PLN
2: Pij sok pomarańczowy za 1,20 zł i dzbanek miętowej herbaty za 3 złote
Świeże wyciskane soki z owoców uwielbiam, lecz w Polsce wiecznie odstraszają mnie ceny. A w Maroku na głównym placu szklanka świeżego soku pomarańczowego kosztowała… całe 4 dirhamy, tj. 1,20 zł. Jeśli będziecie chcieli zmieszać dwa owoce zapłacicie 10 dirhamów, czyli ponad 3 zł. NO RAJ.
![]() |
taka zadowolona byłam! |

3: Oglądaj zachody Słońca na dachach kawiarni przy Jemaa El-Fna
Jako, że zachody Słońca z podróży kolekcjonuję to wypadało złapać jakiś i w Maroku. Udało się to dopiero ostatniego wieczora na dachu Cafe de Glacier znajdującej się na głównym placu. Jamaa El-Fna otaczają restauracje i kawiarnie z tarasami na dachu, z których można obserwować chaos i zgiełk panujący na dole. Po 18 tarasy te stają się idealnym punktem widokowym do obserwacji zachodu Słońca. Usiądź więc, kup miętową herbatkę i patrz na fioletowo-różowo-pomarańczowe niebo i wsłuchaj się w kakofonię placu Jemaa El-Fna.
4: Zjedz miseczkę ślimaków za 2 złote
Skoro w Tajlandii odważyłam się zjeść skorpiona, to marokańskie gotowane ślimaki nie mogły mnie pokonać! 5 dirhamów za małą porcję? Żal nie spróbować! Dostaliśmy miseczkę, nabiliśmy ślimaka na wykałaczkę, wyciągnęliśmy delikwenta ze skorupki i... gryziemy.
I wiecie co? Podobnie jak ze skorpionem, ślimaki nie były takie straszne. Lekko gorzkie, trochę ostre, a konsystencja gumowa. Ponownie nie kupię, ale spróbować było warto, bo to całkiem ciekawe doświadczenie. :)
Zostań shopping queen!
Cudowne marokańskie ceny dotyczą nie tylko jedzenia, ale także wszelakich pamiątek, ozdób do domu, kosmetyków, przypraw i ubrań. Co chwilę zatrzymywaliśmy się przy każdym stoisku przeglądając wszystkie kolorowe dywaniki, setki bluz marki oridżinal fejk Suprim, przerzucając sterty biżuterii i świecących się portfelików. Jak tu nie wpaść w zakupowy szał, podczas gdy butelka olejku arganowego jest tu o połowę tańsza niż w Polsce, a za trzy skórzane kosmetyczki płaci się 20 MAD (9 PLN)?!
5: Spróbuj się niezgubić w nielogicznych ulicach i straganach Marrakeszu
Naprawdę nie wiem, kto stworzył plan uliczek Marrakeszu i czy w ogóle ktoś to przemyślał, ale poruszanie się po centrum to absolutna abstrakcja. Pomijając, że GPS ledwo działa, a Google Maps wielu uliczek po prostu nie widzi to ulice wraz z wieczornym zamknięciem stoisk przechodzą totalną metamorfozę. Możesz chodzić po okolicy cały dzień, a kiedy już ci się wydaje, że powoli ogarniasz gdzie się znajdujesz to sklepy się zamykają, a ty ponownie czujesz się jakbyś nigdy wcześniej nie postawił stopy w tym miejscu.

![]() |
ja i nowy zakup - riel fejk Rejbans |
Tutaj na przykład pan sprzedawał chustki do włosów za 1 dirhama, czyli za 36 groszy za sztukę!
A tak wygląda marokański elektryk.
6: Przejedź się za 2 złote segway'em pod Meczetem Księgarzy
Mnie coprawda takie rzeczy mało cieszą, ale znajomy uznał to za jeden z lepszych punktów wyprawy do Maroka i dlatego hooverboard trafia na listę TOP 10 Marrakeszu. Zaraz po wyjściu z Jemma El-Fna znajduje się słynny Meczet Księgarzy - dużo spokojniejsze miejsce, gdzie warto przysiąść żeby odpocząć od zgiełku i… pojeździć segwayem. Taka atrakcja w Polsce kosztuje ok. 120 zł za godzinę, a w Maroku na 5 minut można było wypożyczyć ten sprzęt za lekko ponad 2 złote. Just for fun! :)
7: Targuj się, bo speszal prajs dżast for ju może być jeszcze niższa
Przyznaję się bez bicia, że proces targowania jest dla mnie bardzo stresujący i bez trudu można mi wcisnąć każdy produkt za wyższą kwotę. W Kambodży na przykład wcisnęli mi wątpliwej jakości sukienkę za 15 dolarów i tandetny pierścionek za 9 dolców. Wtedy usprawiedliwiałam to swoim dobrym sercem i chęcią wspierania kambodżańskiej gospodarki, ale w Maroku postanowiłam się już tak łatwo nie dać. Zmotywowana byłam, ale koniec końców porażkę poniosłam sromotną i oczywiście dałam się wrobić nie raz. Czyli po staremu, bez zmian.

Na szczęście mój znajomy nie miał już tego problemu i wytargował mi tańsze riel fejk Rejban okulary, za wycieczkę nad wodospady zamiast 600 MAD (350 PLN) za dwie osoby zapłaciliśmy 350 MAD (120 PLN), a początkową cenę 100 MAD (37 PLN) za tatuaż z henny udało mu się zbić do 20 MAD (7,50 PLN). Tak więc - jeśli lubisz więc trochę ponegocjować, to w Maroku będziesz w swoim żywiole! Ja... no niestety w nim nie byłam.
Jedź na wycieczkę!
Marrakesz jest świetną bazą wypadową do trzech interesujących miejsc: Essaouiry, wodospadów Ouzoud i pustyni Sahary. Essaourię odpuściliśmy ze względu na brak czasu, ale nocy na Saharze i wypadu nad Ouzoud Falls pominąć nie mogliśmy. Takie zorganizowane wycieczki są całkiem tanie i jeśli tak jak ja zdecydujecie się na przylot do Marrakeszu na tydzień, to koniecznie wciśnijcie je w program swojego wyjazdu.
8: Zjedz obiad z widokiem na tęczę stworzoną przez 5. najwyższe wodospady na świecie
Mowa tu o Ouzuoud Falls - przeogromnych wodospadach, które są piątymi najwyższymi na świecie i drugimi w Afryce. Z Marrakeszu jedzie się tam 2,5h w jedną stronę i koszt takiej zorganizowanej jednodniowej wycieczki to około 70 złotych.
Na miejscu czekać będzie Was bardzo przyjemny trekking na szczyt wodospadów z przystankiem na lunch z przecudownym widokiem! Wodospady tworzą tęczę, co sprawia, że widoki są jeszcze lepsze, a po drodze spotkacie też dodatkowo sporo małpek, które można bez obaw karmić orzeszkami. Widzicie tę słodycz?

9: Śpij w namiocie na Saharze i wróć stamtąd na wielbłądzie o wschodzie Słońca
Wyjazd na noc na Saharę był centralnym punktem wypadu do Maroka. Temat takiej zorganizowanej wycieczki to materiał na osobny wpis, ale już teraz powiem Wam że absolutnie nie możecie odpuścić nocowania na Saharze. Najpierw przejedziesz się górami Atlas, zobaczysz dwie marokańskie kasby, przejdziesz się wzdłuż potoku kanionu Dades, a potem na wielbłądzie podjedziesz do obozu na Saharze, gdzie wraz z Berberami zrobicie ognisko. A o 5 rano o wschodzie Słońca, ponownie na grzbiecie wielbłąda wrócisz do cywilizacji. Jedna z ciekawszych rzeczy, jakie zrobiłam w życiu!

Czy to nie jest niesamowite? A po drodze czekają Was jeszcze takie widoki:



Jeśli nadal jakimś cudem jesteście nieprzekonani, to wpadajcie na bloga Miniomków. Byli na Saharze dwa tygodnie przede mną i zdjęcia jakie przywieźli to totalny kosmos!
Rozpieść się!
10: Śpij w riadzie!
Podczas gdy w Europie Zachodniej i Skandynawii najchętniej zawsze spałabym w namiocie lub najtańszym hostelu, tak w tańszych krajach lubię czasem skusić się na mały luksus. Dwunastoosobowe współdzielone pokoje naprawdę mi nie straszne, ale od czasu do czasu lubię się jednak rozpieścić i lekko poluzować budżet. W ten sposób wylądowałam na jedną noc na 35. piętrze wieżowca z basenem w Bangkoku za 100 zł za noc, a w Maroku udało się złapać pokój w prawdziwym riadzie z własnym balkonem, łazienką, ogrzewaniem i wybitnie obfitym śniadaniem podawanym przez kelnera za 50 zł za osobę za noc.
A czym jest taki riad? To typowy marokański dom z oknami zwróconymi do środka i dziedzińcem pośrodku budynku. Spora część z nich ma dodatkowo basen, ale żeby taki złapać w super cenie trzeba będzie się mocniej potargować. Nasz riad nazywał się Riad Dar M'Chicha i znajdował się 10 minut od głównego placu Jemma El-Fna. Za taką cenę bardzo polecam! Super standard, pyszne śniadanie i niesamowicie pomocna i ugodowa obsługa. Skuś się chociaż na jedną noc - nie można być w Maroku i nie nocować w tradycyjnym riadzie!
Jeśli chcecie 60 zł zwrotu za zarezerwowany nocleg, to bookujcie z tego linku: https://www.booking.com/s/14_6/2a67ec67 W zamian ja też dostanę 6 dyszek na swoje kolejne wojaże, także z gory dzięki! :)
I wszystkie te atrakcje zmieściłam w kwocie 850 złotych. O tym, jak taki budżetowy wyjazd zorganizować przeczytacie w poprzednim poście >>tutaj.
photo credits @liezexmusic, dziękiiiiii!
pełna galeria zdjęć z wyjazdu >>tutaj
photo credits @liezexmusic, dziękiiiiii!
pełna galeria zdjęć z wyjazdu >>tutaj